… związek ! Bo, związek to para NIE normalna !
Był związek CCCP i też rozpadł się, bo był sztuczny i wymuszony. Moim zdaniem tworzenie i kultywowanie związku to utopia. Bo, związki to rodzaj umów zawieranych pomiędzy stronami (domyślnie, ustnie, urzędowo) zawierane jako bezterminowe wygasają samoistnie, są zrywane lub przestają obowiązywać w obliczu zmian. W wielu przypadkach, już od początku są traktowane, zwłaszcza przez kobiety, jako terminowe.
Tzw. ‚związek’ stopniowo topnieje, gdy przemija zauroczenie, następuje rozczarowanie lub znudzenie partnerem/ką, a zwłaszcza gdy przestanie być potrzebny/a.
Gdy dzieci już odchowane kobiety dochodzą do wniosku, że czas najwyższy dowartościować się i zacząć robić „karierę zawodową”. Są niezależne i mają własne dochody, chcą pozbyć się obowiązku prowadzenia domu… nadchodzi czas na „drugą młodość” i poszukiwanie „prawdziwego uczucia”, a najczęściej przygód i potwierdzenia własnej atrakcyjności. I przeważnie kończy się to na „ustawicznym randkowaniu” z łowcami portali społecznościowych/randkowych lub najczęściej tylko na odwiedzaniu własnego profilu i tych wymarzonych.
‚Związek’ kończy się nagle, gdy jedna ze stron znajdzie sobie innego partnera/kę.
Bywa, że mężczyźni ‚grają’ w poligamię, z różnych powodów.
Bywa też i tak, że kobieta, gospodyni i matka, chce sobie podporządkować mężczyznę i ustawi go w roli pomagacza, dostarczacza, zarabiacza, służącego…
To podstawowy, obok zaniedbania, gderliwości, upokarzania… błąd jaki popełnia.
I wkrótce facet zmyka do innej lub jako łatwa zdobycz zostaje upolowany.
W Naturze nie ma związków, są natomiast pary różnej pCi. Mniej lub bardziej trwałe lub dozgonne jak np. u łabędzi i głuptaków. Dopiero po utracie partnera/ki tworzą nową parę, by przede wszystkim kontynuować podtrzymanie gatunku.
Dobranej parze nie są potrzebne żadne związki, bo łączy ich uczucie, pragną przebywać ze sobą, razem wypoczywać, razem sprzątać, robić zakupy, uprawiać nie tylko ogródek… Nie ma podziału ról, bo każdy podświadomie wie co, kiedy, komu i jak ma robić. Choćby i przysłowiową herbatę. Za prace lżejsze i wymagające dokładności i cierpliwości bierze się kobieta. Za czynności wymagające siły… chwyta się mężczyzna. I nikt nikomu nie musi ich przydzielać, ani też nikogo namawiać, rozkazywać, strofować, ponaglać.
Nawzajem chcą sobie pomagać, dbać, opiekować, doradzać, dogadzać, masować i…
Bo, obydwoje są od tej, a nie innej pary.
Związku nie należy mylić z sakramentem małżeństwa, na który powinny decydować się tylko właściwie dobrane pary, chcące żyć zgodnie z kanonami wiary.
Dobrane nie tylko do pary, ale od tej samej pary (jak wyżej).
I tylko wtedy, gdy dokładnie rozumieją treść składanej przysięgi.
.
Pan Bóg uczy kochać..
1. Związek tylko cywilny – rozchodzi się jedna para na dwie: 50%.
2. Po ślubie kościelnym, bez praktyk religijnych – jedna para na trzy zawarte: 33%.
3. Po ślubie kościelnym i przy coniedzielnym wspólnym udziale we Mszy św. – jedna para na pięćdziesiąt: 2%.
4. Po ślubie kościelnym, przy coniedzielnym wspólnym udziale we Mszy św. i przy codziennej wspólnej modlitwie małżonków – rozpada się jedna para na 1429, w więc zaledwie 0,07%, czyli 0,7 promila (!).
hau-hau
List 14, 2013 @ 08:11:06
To tylko słowo. Związek. A okazuje się, że też może być rozumiane inaczej. Jesteś Lisie na nie „uczulony” ? Dla mnie określenie w ten sposób relacji kobiety i mężczyzny oznacza właśnie coś trwałego, solidnego a nie odwrotnie. I myślę, że dla wielu kobiet też. Związek, para, to może znaczyć zupełnie to samo.
Wśród samotnych mężczyzn w średnim wieku szukających „czegoś” u kobiety często stykałam się z dużym oporem przed słowem „związek”. I zupełnie z odwrotnych powodów niż te, o których piszesz. Chcieliby czegoś bardziej lekkiego, niezobowiązującego, nienakładającego żadnych, większych obowiązków w relacjach z kobietą. Związek to dla nich za dużo. Spotkania co najwyżej, dla seksu głównie, dla zabawy, dla jakiegoś umilania sobie czasu wolnego. To nazywasz parą ? Widzę, że o wszystkim co złe w kobietach wiesz wiele ale o zachowaniach mężczyzn dużo mniej.
Często słyszałam takie powiedzenie „związki (małżeński czy podobne) to ja już miałem i na pewno nie chcę do tego wracać, teraz na stare lata tylko coś na luzie”. Ciekawe, jakie jest miejsce kobiety w tym żeby było „na luzie”.
Powinieneś rozgraniczyć, co innego małżeństwa a zupełnie co innego poszukiwania przez rozwiedzionych, wdowców np. po 50-tce nowych związków.
Tu, zdaje się, rozmawiamy o tych drugich. Mieszasz jedno z drugim. Małżeństwa już nie będzie, raczej, poza jakimiś wyjątkami. Jak znaleźć się w nowym związku, parze czy jak to nazwiesz, żeby dawało to zadowolenie obu stronom. Tu jest problem, w tym czego potrzebują i oczekują ci po „przejściach”.
A swoją drogą, „pięknie” to podzieliłeś – kobieta ma się zająć tym co wymaga dokładności i cierpliwości a mężczyzna tym co wymaga siły. Tak, pięknie, pierwsze zdarza się codziennie a to drugie tylko raz na jakiś czas. Obydwoje pracują i z tego punktu wychodź z podziałem obowiązków.
Więc w końcu co dla samotnych starszaków ? Luz-blues czy za kołnierz i do ołtarza ? 🙂
hau-hau
List 14, 2013 @ 11:16:55
Zwykle to czego nie mieliśmy lub nie mamy – idealizujemy trochę. W wielu długoletnich małżeństwach też nie jest idealnie. Często to tylko z boku wygląda w miarę dobrze a w środku jest nie raz małe piekiełko. Nawet u tych co chodzą razem co niedzielę na mszę św., na pokaz, a po mszy kłótnie, niechęć, brak porozumienia tak jak i przed nią. Bo ludzie bardzo dużo rzeczy robią na pokaz, bo tak wypada, bo taki jest np. zwyczaj. A to co robią w tzw. zaciszu domowym to może być już zupełnie inna bajka. Idealizujesz. Teorie teoriami a rzeczywistość jest inna.
okropny
List 14, 2013 @ 14:01:59
Niestety podstawą do wszelkich działań nadal jest teoria. Zwłaszcza tych poprawnych. Kto nagina praktykę do teorii ten zwykle kiepsko na tym wychodzi.
A zwłaszcza, gdy gardzi teorią.
Tak jest zwłaszcza w fizyce, Bazylka potwierdzi. W technice, biologii również.
bazylka
List 14, 2013 @ 17:54:45
Nie powinno się niczego naginać: ani praktyki do teorii, ani teorii do praktyki . Przekonał się o tym Albert Einstein, który naginając teorię do praktyki popełnił największą pomyłkę swego życia. Mógł być pierwszym, który udowodnił, że wszechświat się cały czas rozszerza. Jednak jego ówczesna wiedza i doświadczenie nie pozwoliło mu przyjąć tego, co wynikało z teoretycznych obliczeń. Wprowadził zatem tzw. stałą kosmologiczną, która z rozszerzającego się wszechświata zrobiła wszechświat statyczny. Żeby nagiąć teorię do własnych przekonań zdecydował się na zmasakrowanie swojej eleganckiej teorii. A zasługi za prawdę zebrał w tEm temacie Edwin Hubble.
okropny
List 14, 2013 @ 18:38:50
Nie wziął pod uwagę oddziaływania Czarnych Dziur. I Wenusjanek.
Te to dopiero rozszerzają Wszechświat z całych sił, a te 95% rzeczy-śmieci to tylko im są potrzebne. I potomstwu.
Ten wzór Alberta E=mc² nadaje się do…
Dobrze wiedział, ze jest dalszy ciąg tego wzoru, a jednak zataił, bo szybko chciał być sławny. Uszczegółowianie „ogona” zajęłoby sporo czasu i mógłby nie doczekać.
bazylka
List 14, 2013 @ 18:47:56
Nie wiedziałam Lisie, że to Ty pisałeś słowa tej piosenki jako swoją autocharakterystykę. Dr. Jekyll i Mr. Hyde – jakbym Ciebie widziała.
okropny
List 14, 2013 @ 18:54:03
Raczej Lis & Kojot.
No cóż, ofiary bywają tak różne, że czebadopasowaćsiem.
hau-hau
List 14, 2013 @ 13:20:17
Poruszyłeś temat bulwersujący mnie. U mnie dosyć świeży.
Trzy historie. Ogólnie żeby nie zanudzać.
1. Półtora roku częstego spotykania się – rozwodnik, młodszy ode mnie, podobał mi się trochę. U mnie nadzieja na dobry, stały związek, zawsze jest, u niego ciągłe zmęczenie, lenistwo, ani wyjść nigdzie ani pomocy jakiejś konkretnej u mnie w domu, właściwie to by tylko jadł i leżał, bardzo był zdziwiony tym, że np.powinien przybić gwóźdź, przychodził ciągle „w gości”. Zawsze z różą, a jakże, aż w końcu walnęłam z grubej rury – może byś kiedyś kawałek mięsa na obiad kupił zamiast tej róży. Półtora roku próbowałam chociaż trochę go zmienić, odnaleźć jakieś dobre cechy. Niepotrzebnie, za długo. Nie udało się, jakiś taki nieporadny. Pożegnaliśmy się.
2. Krótsza znajomość – rozwodnik, w moim wieku, kilka spotkań, jego zapewnienia o szczerych chęciach, dawanie do zrozumienia, że mu zależy, dużo miłych słów, zaczęłam się angażować ale…widocznie za długo zwlekałam bo w końcu wyznał, że tak w ogóle to on spotyka się też z drugą i ona się zdecydowała szybciej. Wiadomo na co, na seks bo to była jego główna potrzeba bycia z kobietą. Tu zemściłam się, nie ma czym się chwalić, bo zemsta to rzecz brzydka ale ponieważ dotknęło mnie to bardzo akurat w tamtym momencie to dałam sobie upust.
3. Dwa lata – i ten to mnie zrobił na szaro. Misio. Zaangażowałam się uczuciowo, przywiązałam, planowałam, że oczywiście kiedyś zamieszkamy razem i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Póki co były tylko częste spotkania. Nie węszyłam, nie sprawdzałam, wierzyłam. I przypadkowo wydało się, że nie tylko nie ma rozwodu ale jeszcze ma drugą kochankę oprócz mnie. „Bo on nas wszystkie kocha tak samo i nie powinnam się tym przejmować, bo wszyscy faceci tak robią tylko kobiety o sobie nie wiedzą. Prawdziwy, męski, dominujący samiec kochający seks tak potrzebuje, to normalne.”
Najgorsze jest to, że tak jakby nie mieli świadomości, że robią kobiecie coś złego. Analfabeci uczuciowi czy co. Śmieszne, że próbują jeszcze po czymś takim nawiązać z powrotem kontakt. Mężczyźni nie cenią wierności, uczciwości ?
Już pominę te krótkie, byle jakie kontakty z portali. Jakaś swołocz, a nie mężczyźni.
Naprawdę myślisz Lisie, że za nieudane związki, ich bylejakość odpowiedzialne są głównie kobiety ?
okropny
List 14, 2013 @ 13:55:52
Na pewno przekonani byli o swojej wyjątkowości, o niskiej ich podaży na rynku randkowym (dotrzymywali towarzystwa kilku paniom), a także o tym, że nie robią nic złego i powinnaś być zadowolona z tego, że bywają.
Trudno nazwać ich analfabetami, skoro wiedzieli co robią i dlaczego udawali głupich. To byli faceci, dlaczego nie szukasz mężczyzn ? Nadal nie odróżniasz ?
Uogólniając obrażasz tych uczciwych, posiadających honor, szacunek, rozum…
O portalach randkowych już wielokrotnie pisałem i polecam tę lekturę. I najlepiej zamknąć „te” drzwi do tamtego laSu.
Tak, stanowczo uważam, że za nieudane związki, ich bylejakość odpowiedzialne są wyłącznie kobiety.
Nawet wtedy, gdy mąż jest dziwkarzem czy pijakiem. Bo, po pierwsze nie powinny z takim zadawać się, a co dopiero wychodzić za mąż ! A jeśli stał się takim w trakcie, to powinny rozstać się, a nie cierpieć i czekać, aż poprawi się. Bo, przecież nie poprawi się, tylko może być coraz gorzej. A jeśli stał się takim przez kobietę i jej głupie postępowanie, to kogóż można obarczyć winą ?
A zasłanianie się interesem dzieci czy opiniami rodziny i sąsiadów jest tylko mydleniem oczu, i usprawiedliwianiem własnej gUpoty, a braku rozsądku na pewno.
Tak bez wgłębiania się w szczegóły subiektywnej oceny amantów, to przypuszczam, że albo:
1. nie miałaś szczęścia, a podejrzana powinnaś być za pochopność,
2. za nisko ustawiasz poprzeczkę, a w dodatku niczego nie egzekwujesz,
3. za długo rozszyfrowujesz Kalibabkę, a poza tym szukasz tam gdzie nielzia,
4. żaden z nich nie był do pary, zwłaszcza, że utworzyli już trójkąty, a być może miałaś wejść w skład pentagramu.
Chyba, że… ten ciągle zmęczony mógł być chory na serce z Twojego powodu, mógł też być wegetarianinem lub koszernym, a nieumiejętność wbicia gwoździa zdarza się np. humanistom.
Drugiego i trzeciego powinnaś odstrzelić, a na przyszłość uważaj na Misie. Są szczególnie niebezpieczne, trudno ich się pozbyć i kuszą futerkiem.
Nie chciałbym Cię wpędzić w deprechę jesienną, ale najwyraźniej załapujesz się na wszystkie cztery możliwości, a może i dużo więcej ?
Musisz być atrakcyjną babeczką, skoro tak się garną jak do mNiodu.
Dlatego miej się na baczności i ŻADNEMU NIE UFAJ ! Oczywiście, dopóki go nie sprawdzisz. I niech nie trwa to aż dwa lata, bo nie masz 20 wiosen.
Podobno do czterech razy… się szuka ? Ale szukaj TYLKO DO PARY.
Pozostałym kopawd…izaburtę ! Bez ŻADNEJ litości !
Trzymam za Ciebie kciuki, także te w kapciach.
hau-hau
List 14, 2013 @ 17:07:14
Ja w ogóle do tej pory nie znałam mężczyzn od tej strony. Miłosno-randkowo-związkowej. 🙂 Kiedyś skupiałam się na jednym i to mi wystarczało. Po rozwodzie długo żyłam sama. Aż na stare lata mi się zachciało z kimś żyć no, i poznałam co to za gatunek. Jestem nadal w lekkim szoku. O zniechęceniu nie wspominając. Myślałam, że poznam jednego, mądrego, uczciwego, statecznego i przy nim zostanę jeśli on też będzie tego chciał a tu niespodzianka, wolni panowie wcale nie potrzebują trwałych związków.
Poprzeczkę ustawiałam chyba na właściwej wysokości, nie za nisko i nie za wysoko.
Pochopność oczywiście jest niewskazana ale jakby tak ściśle stosować się do Twoich, Lisie rad to może znalazłoby się kogoś ale na pewno już w drugim życiu. Bo tego by nie wystarczyło na tak długie, cierpliwe, wnikliwe, mozolne poszukiwania kogoś do pary.
Ale ja już nie szukam. Dziękuję za takie „szczęście”. Czwartego razu nie będzie. Raczej…:)
okropny
List 14, 2013 @ 17:26:23
Oba gatunki są przerażające, to już ustaliliśmy. I tego nie zmienimy.
Najwidoczniej dopiero niedawno przybyłaś z Wenus, bo nadajesz jak kosmitka. A tu dżungla, a w niej same goryle. W dodatku podstępne jak węże.
Czasem lepiej byłoby nie znaleźć niż potem cierpieć albo widzieć własne dziurki w nosie.
Ale szukać można zacząć już w tym wcieleniu, bo nawet w następnych może czasu zabraknąć 😦
Nie zniechęcaj się, bądź sobą i uśmiechaj się, a na pewno znajdzie się. W wolnych chwilach ćwicz sztuki kulinarne, gibkość i zgrabny chód. Walcz z nadwagą i rozkładaj skrzydła. Na to biorą najlepsi.
okropny
List 14, 2013 @ 13:20:43
To nie tylko słowo, to zasadnicza różnica pojęć !
A słowo słowu też nie jest równe !
Tak, jestem uczulony na brak logiki i posługiwanie się pojęciami, których nie do końca ktoś rozumie albo używa niewłaściwie. Chociaż wiem, że kobiety mają wiele synonimów, zwłaszcza na wdzianka i bycie z kimś, krócej lub dłużej.
Zwłaszcza uczulony jestem na ściemę, zagadywanie istoty problemu, ośmieszanie adwersarza w sytuacji braku argumentów, naciąganie poprawności do potrzeb ściemniających…
Posługiwanie się właściwie dobranymi słowami, reprezentującymi dokładnie te pojęcia, które chcemy przedstawić jest wymaganą umiejętnością od osób w naszym wieku. Zwłaszcza, gdy słowa te mają wiele znaczeń i mogą sprowadzić dyskusję na manowce.
Gdyby związek był parą, to kogel-mogel moglibyśmy nazywać jajkiem.
Używając błędnych pojęć popełniamy błędy już na samym początku, zanim spotka się tych dwoje do pary. Nawet, gdy są to dwie stare i dziurawe ‚skarpety’ czy rękawice ‚robocze’.
Każda inna para nazywana nawet związkiem będzie tylko do d… czyli tymczasowa. Chyba, że o to obu zainteresowanym stronom biega.
A na luzie to można tylko ‚z górki’ i bardzo łatwo wpaść w poślizg. O czym dobrze wie każdy kierowca.
Tych, którzy chcą „niezobowiązująco” należy odsyłać do agencji towarzyskich. I lepiej dać im na bilet wstępu niż angażować się w „związki bez związku”. A potem cierpieć z tego powodu i tracić czas na właściwe poszukiwania tego/tej od swojej pary.
Tylko bycie dobranym w parę stwarza duże prawdopodobieństwo trwałości bycia ze sobą, nawet i małżeństwa. Zwłaszcza w czasach, gdy nawet przysięgi już nie obowiązują.
A teraz przypomnijmy sobie w duchu, jak to dobieraliśmy się po raz pierwszy na poważnie, by założyć rodzinę. Prawda, że za szybko, że nie poznaliśmy dokładnie z kim mamy do czynienia, że zakładaliśmy że jego/jej wady da się usunąć… a także, że nie poznaliśmy dokładnie od kogo pochodzą jego/jej geny i jak oraz gdzie został-a wychowan-y/-a.
I co nas tak nagliło, by już i zaraz ? I czy to była para czy tylko miraż ?
Natomiast o samym parowaniu pisałem wielokrotnie, a nawet i o tym, by nie spieszyć się z wskakiwaniem w parę bez pary. Radzę obserwować przyrodę i brać przykład z tych, którzy aż takich podstawowych problemów nie mają.
Żaden więc luz-blues ani za kołnierz i do ołtarza. Żaden łoś tak nie postępuje, ani też klempa nie ciągnie go za rogi przed ołtarz, do USC czy do gajowego. Albo są do pary albo nie.
Przed właściwym sparowaniem zalecam: modlitwę, rozsądek, uczciwość, rozwagę, dużo pokory, brak pośpiechu… Oraz pozostałe przykazania i porady u księdza. Bo, lis to nie ksiądz ! A każdy przypadek jest inny i bez analizy szczegółów intymnych nie da się skutecznie pomóc.
Człowiek nie rodzi się po to, by pracować zamiast żyć. A praca i ściśle związany z nią brak czasu nie są żadnym usprawiedliwieniem.
Gdy obydwoje pracują, to trudno im poustawiać role i raczej już nie warto. Z góry są spisani na straty.
Pojęcie związek małżeński wymyślili ateiści na określenie rejestracji w USC.
Wierzący wiedzą, że to skrament zwany małżeństwem, podobnie jak kapłaństwo. Szkoda, że nie wymaga się od kobiet, aby wcześniej uzyskały ten drugi sakrament i były kapłankami w małżeństwie.
Kościół dopuszcza powtórne małżeństwo, ale przedtem trzeba unieważnić pierwsze. Jest to możliwe i wiele osób, poważnych i wierzących, tak postępuje.
Ale to tylko dla ‚orłów’ i to z górnej półki skalnej.
Zamieściłem słowa JP II o małżeństwie, by uzmysłowić, że te same zasady powinniśmy stosować będąc w parach. Bo, inaczej nie uda się żaden układ pomiędzy tymi, którzy poczuli miętę, a zwłaszcza „związek niezależnych”.
Nie randkuję z mężczyznami, więc skąd mam wiedzieć jakie propozycje składają naiwnym paniom ? Podejrzewam, że co najmniej dziwne i takie, na jakie im one pozwalają. ‚Psy na baby’ doskonale potrafią wyniuchać łatwy i skłonny kąsek.
Kiedyś już pisałem o tym, jak ważne jest właściwe ustawienie poprzeczki. Najlepiej na tym samym poziomie i lepiej wyżej niż niżej. Od samego początku i do końca !
Posiadacze sierściucha pCi męskiej wiedzą, że na pochyłe drzewo byle pies wskoczy, a każde chciałby zaliczyć, a przynajmniej oznakować. A sunie tylko czasami przykucają.
Czy szukając rękawiczki wybierasz dowolną, a może tę którą udało się znaleźć czy raczej tę od tej pary ? A może szukasz drugiej lewej lub prawej, nie koniecznie do pary, byle tylko było ciepło i szybko ? I zwracasz uwagę na środkowy palec ?
Związkiem może być też para związana sznurkiem, jak rękawiczki u dzieci.
Raczej są razem, a gubią się też razem. Ale po pewnym czasie żadne ‚dziecko’ nie zechce ich tak nosić.
Tworzenie związku przez założycielkę i ustalanie w nim relacji, które odpowiadają głównie założycielce, zazwyczaj kończy się tym, że wkrótce musi powtarzać tę grę pozorów. Duży w tym udział ma też „oceniactwo” względem potencjalnego kandydata, które jest sitem na niewygodnych, nie spełniających marzeń i nie akceptujących regulaminu tego związku.
Naiwne są tym zdziwione i oburzone na mężczyzn, że i z ich powodu nadal są same. Te bystrzejsze wykorzystują to dla zachowania pozorów przed rodzinami, a głównie po to, by nie mieć kaca moralnego.
Nawet, gdy Cep Cepa Cepem Poganiał, a nawet mordował, także nie udało się stworzyć szczęśliwego związku rad. A przecież wiele komitetów, mundurów i luf nad tym czuwało.
Bo, założyciele wymyślili sobie związek i każdego chcieli dopasować do swoich filozofii. I wmówić mu, że to jest najlepsze, co mogło go spotkać. I tylko musi pracować, a wszystko będzie dobrze.
Związek nie polega więc na przywiązaniu łańcuchem, związaniu rąk, czy zawiązaniu oczu.
Skoro wyjaśniliśmy sobie pojęcie „związek” to przejdźmy do *pary*. Sporo o niej już powyżej, ale dookreślmy, by do wszystkich dotarła ta para.
Owszem, może być też para, która robi nagle „buch i tłok w cylindrze w ruch”. Gdyż w tym czasie inna para zasłoniła oczy i rozum. Wówczas naiwnej i poszukującej na siłę parze wydaje się, że jest na właściwym kursie i ścieżce. A potem znów ląduje w „S”zuwarach. A wtedy Pani Lokomotywa, która jest tak ambitna, że chce ciągnąć wszystko sama, powraca na stare tory. I sama sobie doczepia kolejne wagony.
Bo, kolejny Pan Parowóz odjechał w siną dal, do innej.
Żeby stworzyć parę (bez żadnych dookreśleń) trzeba odszukać tę osobę brakującą, po prostu od tej pary. Osobę, której nie odnaleźliśmy wcześniej i ciągle ponosimy tego skutki. Przy czym nieprawdą jest, że na tej planecie jest tylko jedna taka do pary. Jest ich wiele tylko trzeba umieć szukać. Szukać tylko tak, jak szlachetne grzybki, a nie psiaki.
Niuchamy więc, niuchamy…. wyciągamy kufy z całych sił !!!
Wyostrzamy słuch i inne zmysły, jakie jeszcze w nas działają.
A oczęta to tylko na szypułkach !
Albo dajemy sobie w żłoby przysłowiowego „sianka”. Do Wigilii już niedaleko, więc ćwiczmy przemowę ludzkim głosem. Może św. Mikołaj przyniesie w worku jakiegoś pajaca/pacynkę ? Tak-iego/-ą, żeby grzał-a i zabawiał-a przynajmniej do wiosny.
A potem to… się zobaczy ?
PS. Na przyszłość, jeśli w jednym komentarzu zawrzesz mniej wątków, to będzie mi łatwiej i jaśniej odpowiadać oraz zachowamy pewien ład i przejrzystość dyskusji.
hau-hau
List 14, 2013 @ 17:17:13
Jestem pod wrażeniem tego wykładu. Uduchowienie, wyższe stadium samotności, orzeł z górnej półki skalnej, poprawność chrześcijańska, może jeszcze mantra, yoga, pustelnicze życie ? Prawie dostałam skrzydeł i uleciałam, prawie bo jednak coś przyziemnego mi nie pozwoliło. Pewnie te parę kilo nadwagi.
okropny
List 14, 2013 @ 17:52:04
Sama widzisz do czego prowadzi blogowanie.
Wprost do doskonałości fizycznej i duchowej 🙂
Cały czas tu mantruję, a trafić do rozsądku niektórym nie mogę.
Co do yogi, to… niezły ze mnie miś Yogi. Tylko Cindy brak.
A życie pustelnicze wiodę… odkąd pamiętam 😦
A propos… jak tam Twój blożek miewa się ?
PS. Nadwagą nie przejmuj się, ale płatki owsiane na śniadanie, obiad i kolację, to mogłabyś ? Oczywiście tylko na przegotowanej wodzie. Na drugie danie obiadowe dorzucaj maksymalnie trzy rodzynki. Nie więcej ! Owies wychudza !
hau-hau
List 14, 2013 @ 18:47:08
Piszę trochę ale sama dla siebie. Narzekam na wszystko, wtedy mi lżej. Dlatego tu jestem grzeczniejszą i spokojniejszą kosmitką. 🙂
PS. Same płatki, na wodzie ??? Bez żadnych dodatków ? Długo tak ? Czy płatki na pierwsze a na drugie np. może być kotlet ? A może kotlet w płatkach wystarczy ?
okropny
List 14, 2013 @ 18:50:34
Tak myślałem i nie pomyliłem się. Chciałbym to przeczytać, może wreszcie osiągnąłbym jakąś równowagę wewnętrzną ?
O kotletach zapomnij, najlepiej wykreśl to słowo ze słownika. A dlaczego, to zapytaj Bazylki. Najlepiej tylko płatki w płatkach, jakiś orzeszek od święta, kilka pestek słonecznika w niedzielę…