PODRÓŻE BAZYLKI 2018 – III
„Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie,
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił…” /A. Mickiewicz/
Litwa – jeden z krajów nadbałtyckich, jest naszym sąsiadem , a my – Polacy, bardzo za nim tęsknimy.
Trzy największe miasta Litwy to Wilno, Kowno i Kłajpeda. Najbliższe nam jest Wilno, gdyż tam mieszkało najwięcej Polaków.
Nie wiadomo, skąd wywodzi się nazwa Litwy. Niektórzy przypuszczają, że od słowa litus- czyli deszcz.
Litwa była ostatnim krajem w Europie, który przyjął chrzest i przeszedł na chrześcijaństwo. Niektórzy jednak twierdzą, że Litwa do tej pory jest krajem pogańskim i widać tam bardzo silne związki z pogańskimi zwyczajami. Np. wiele imion pogańskich funkcjonuje jeszcze w tym kraju, chociażby: Jodła, Bursztyn, Zorza, Burza. Widać w tych imionach związki z naturą, przyrodą czy zjawiskami fizycznymi.
Kraj ten jest prawie 5 razy mniejszy od Polski, a ludności ma ok. 10 razy mniej. Gęstość zaludnienia jest zatem dużo mniejsza niż w Polsce. Na Litwie mieszkają Litwini, Polacy, Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy i jeszcze inne mniejszości np. Tatarzy, Karaimi.
Językiem urzędowym jest język litewski należący, obok łotewskiego, do grupy języków bałtyckich. Jest trudnym językiem i powiedziałabym, że takim z kosmosu. Żadnych analogii do bardziej znanych nam języków. Młodzi Litwini powszechnie używają języka angielskiego, natomiast starsi mówią po rosyjsku i po polsku.
/Plac Katedralny w Wilnie: Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława w Wilnie, zwana potocznie Katedrą Wileńską, była świadkiem najważniejszych wydarzeń w dziejach narodów litewskiego i polskiego. Stoi na miejscu kultu pogańskich bogów i chrztu przyjętego przez Mendoga w XIII stuleciu. Dziś nosi klasycystyczny kostium. Na prawo fragment Pałacu Wielkich Książąt Litewskich/
Najbardziej szanowani i wspominani władcy, to Giedymin, Witold i Jagiełło, który to wchodząc w sojusz z Polską, w 1386 r. przyjął chrzest.
Litewscy Polacy bardzo pielęgnują ślady polskości, nie pozwalają zapomnieć o naszych wieszczach narodowych i dają wsparcie grobom na Rossie.
Zatem ruszajmy do krainy świętego spokoju zapomnieć o codziennych powinnościach, odetchnąć wśród wielkiej zieloności przetykanej murami zachwycających miasteczek, odwiedzić tajemniczych Karaimów, a na koniec ukoić ciało dobroczynną wodą leczniczą w Druskiennikach.
DZIEŃ I
KOWNO
Miasto położone w dolinie dwóch największych rzek Litwy : Niemna i Wilii. Uwodzi zielonością, spokojem i niesamowitym widokiem na Niemen. Ratusz w Kownie jest jednym z 3 ocalałych Ratuszy na Litwie i niewątpliwie jednym z najpiękniejszych. Wybraliśmy się tu na niespieszny spacer, nie tylko śladami Mickiewicza.
Kowno – to drugie po Wilnie co do wielkości miasto Litwy. W ciągu całej swej historii miasto było prężnym ośrodkiem intelektualnym i ekonomicznym Państwa Litewskiego.
Nasze pierwsze kroki kierujemy do klasztoru kamedułów w Pożajściu. Stanowi on jedno z arcydzieł architektury litewskiej, a ponadto mieści mnóstwo skarbów kultury i sztuki. Położony jest nad wodami Morza Kowieńskiego. Ten największy klasztor litewski ufundowany został przez ród Paców i wzniesiony na wzgórzu nazwanym Mons Pacis. Trafiliśmy tam 15 sierpnia, a więc w święto kościelne Wniebowzięcia Matki Boskiej. Do klasztoru zmierzało mnóstwo wiernych, a przy drodze sprzedawane były bukieciki zrobione z kwiatów polnych, ziół i zboża. Na dziedzińcu zgromadzili się już ludzie w oczekiwaniu na mszę, ale udało nam się jeszcze wejść do środka i zobaczyć piękne wnętrze.
Atrakcją Kowna jest też tzw. Morze Kowieńskie- sztuczny zalew na Niemnie utworzony w roku 1958, kiedy to wybudowano zaporę elektrowni wodnej w Pietraszunach. „Morze” ma ponad 63 km2 powierzchni i miejscami 20 metrów głębokości. Jego brzegi znajdujące się w obrębie miasta, to ulubiony teren rekreacyjny Kownian.
W pobliżu Starego Miasta znajduje się najstarszy litewski zamek zbudowany w XIV wieku u ujścia Wilii do Niemna.
Zamek w Kownie czyli Kauno Pilis to już jedynie pozostałe ruiny po obronnej twierdzy tego miasta.
Kowno istniało już w XIV wieku i pełniło funkcje obronne przed najazdami na tereny Litwy.
Była to pierwsza na Litwie murowana konstrukcja bez wieży, za to z dwiema bramami.
Budowla była świadkiem wielkich wydarzeń historycznych. To tutaj w jej murach w roku 1396 wielki mistrz krzyżacki podpisał z Witoldem zawieszenie broni.
Do czasów pokonania Krzyżaków pod Grunwaldem w zamku odbywały się zjazdy zakonu. Wielokrotnie w zamku przebywał król Władysław Jagiełło, a król Kazimierz Jagiellończyk w czasie zarazy w 1464 r. spędził tu z całym dworem zimę.
Obecnie w jednej z baszt mieści się niewielkie Muzeum Zamku Kowieńskiego, a wokół ruin zamku znajdują się tereny spacerowe. Wzrok przyciąga pomnik Giedymina, wzniesiony na 100 lecie niepodległości Litwy.
Plac Ratuszowy – Kowieński rynek, zwany również Placem Ratuszowym to jedyny na całej Litwie zachowany w całości zespół zabudowy głównego placu miejskiego, przez wielu uznawany za najpiękniejszy w kraju. Największą ozdobą rynku jest nazywany Białym Łabędziem śnieżnobiały Ratusz, najładniejszy na Litwie, a według niektórych również i w całej dawnej Rzeczypospolitej. Przy Placu Ratuszowym znajdują się również dwa zespoły klasztorne: kościół św. Franciszka i klasztor Jezuitów oraz kościół św. Trójcy i klasztor Bernardynek.
Oryginalnym zabytkiem kowieńskim jest Dom Perkuna- pozostałość budowli gotyckiej z końca XV wieku, która zgodnie z legendą wzniesiona została w miejscu kultu pogańskiego boga Litwy. Legenda wiąże się w dużej mierze z figurką bóstwa ozdabiającą niegdyś szczyt owej budowli. Dom był pierwotnie kamienicą kupiecką, po czym przeszedł na własność jezuitów kowieńskich i urządzono w nim kaplicę.
Zatrzymujemy się przed budynkiem, w którym kiedyś mieściła się szkoła, a nauczycielem był tam Adam Mickiewicz.
Ponieważ A. Mickiewicz podczas studiów na Uniwersytecie Wileńskim pobierał stypendium, musiał je potem odpracować jako nauczyciel, w wyznaczonym przez władze miejscu.
Zgodnie ze zobowiązaniem w 1819 r. przyjechał do Kowna. Zamieszkał w gmachu dawnego kolegium jezuickiego, które należało do zespołu kościoła św. Franciszka Ksawerego. W 1807 r. kolegium zostało zamienione na szkołę świecką, tzw. Kowieńską Szkołę Powiatową, w której z nakazu Uniwersytetu Wileńskiego w latach 1819-1823 Adam Mickiewicz pracował jako nauczyciel, a także mieszkał w przydzielonym mu pokoju w budynku szkolnym.
Pomimo, że lubił pracować w szkole, nie lubił Kowna i źle się czuł w tym mieście. Cierpki smak życia w Kownie poprawił romans z piękną żoną kowieńskiego lekarza – Karoliną Kowalską. Dom, w którym mieszkała, znajdował się naprzeciw domu Mickiewicza, po drugiej stronie wąskiej uliczki. Gdy mąż Karoliny wyjeżdżał z domu, Mickiewicz skwapliwie przemieszczał się na drugą stronę ulicy i „dotrzymywał towarzystwa” samotnej kobiecie.
Będąc w Kownie koniecznie trzeba przespacerować się najważniejszym deptakiem i ciągiem handlowym – Aleją Wolności (Laisvės aleja ). Oprócz sklepów, restauracji i hoteli jest tu także wiele budynków użyteczności publicznej.
Na koniec naszego spaceru po Kownie kierujemy się do jednej z licznych restauracji, serwujących tradycyjne litewskie dania, na zasłużony posiłek.
Nasze menu zawiera:
– chłodnik z pieczonymi ziemniaczkami
– słynne litewskie cepeliny
– deser w postaci szarlotki z lodami i kawy
Żegnamy się z Kownem i jedziemy do Wilna na nocleg. Wieczorkiem konsumujemy ze współlokatorką litewskie (oczywiście) piwko.
DZIEŃ II
WILNO
„Wieżycami smukłymi jak polne lilije
Z rozedrganych ust Wilna śpiew w niebo wyrasta,
Z łożyskiem gwiaździstym jak Wilia się wije,
Jak Wilia od gwiazd lśniąca na dolinie miasta”
/Tadeusz Łopalewski/
Może zacznę od tych wieży. Wilno jest miastem kościołów. Jest ich podobno 28, z tego 18 parafialnych. W kościele pw. Ducha Świętego msze są odprawiane tylko po polsku, a w Katedrze Wileńskiej nabożeństwa są tylko w języku litewskim. W pozostałych kościołach kolejne msze są naprzemiennie – raz po polsku, raz po litewsku. Mówi się, że nie ma miejsca na wileńskiej starówce, z którego by nie było widać wieży kościoła. Nie będę kościołów , które widzieliśmy, omawiała oddzielnie, bo było ich zbyt dużo. Wszystkie piękne w swoim rodzaju i warte zobaczenia.
Na szczególną uwagę zasługuje symbol Wilna, czyli kaplica w Ostrej Bramie. Obecnie Ostra Brama jest dla większości miejscem świętym – sanktuarium Maryjnym. Jednakże kilka stuleci temu była to tylko jedna z dziesięciu bram miasta z basztą obronną – jedyna, która przetrwała do dziś.
/Ostra Brama – widok od zewnątrz/
W kaplicy ostrobramskiej znajduje się cudowny obraz Najświętszej Marii Panny – Matki Boskiej Miłosiernej. Jest to jeden z najwybitniejszych renesansowych dzieł malarskich na Litwie zwany Madonną Ostrobramską lub Madonną Wileńską. Obraz był czczony i uważany za cudowny zarówno przez katolików, jak też przez wiernych prawosławnych i unitów. Znany jest na całym świecie.
/Ostra Brama – widok na kaplicę i obraz/
Sama Ostra Brama na zewnątrz nie wygląda zbyt okazale i jest raczej zaniedbana, ale od wewnątrz – sama kaplica i zabytkowa uliczka jest pięknie odnowiona i czuje się tam atmosferę i klimat Wilna.
Starówka Wileńska jest największą i najlepiej zachowaną starówką w Europie Środkowo-Wschodniej. Od kiedy widnieje na liście UNESCO, zupełnie oficjalnie nazywa się ją barokowym arcydziełem, choć można tu zobaczyć liczne znamiona gotyku, renesansu i klasycyzmu.
Spacerując starówką w dół placu Katedralnego, podziwiamy urocze boczne uliczki oraz szereg kościołów, np. Cerkiew Św. Ducha,
/piękny malachitowy ołtarz w tej cerkwi/
polski kościół Św. Ducha, kościół Św. Trójcy z obrazem Kazimierowskiego „Jezus Miłosierny”, który był malowany pod dyktando św. Faustyny. Dochodzimy do placu Ratuszowego i Ratusza, ongiś centralnego punktu miasta, do którego prowadziły wszystkie drogi.
Obecnie w Ratuszu swoją siedzibę ma Dom Artystów. Corocznie odbywa się tu około 200 imprez artystycznych – koncertów, wieczorów literackich, prezentacji książek, wystaw, festiwali. Stąd przemawiał Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki George Bush. Przypomina o tym tablica pamiątkowa. Fronton ratusza zdobi herb Wilna – św. Krzysztof z Dzieciątkiem.
Po krótkim odpoczynku udajemy się w kierunku Uniwersytetu Wileńskiego, zatrzymując się na chwilę przed Pałacem Prezydenckim, w którym rządzi już drugą kadencję kobieta Dalia Grybauskaitė. Dla zainteresowanych – singielka.
Na terenie Uniwersytetu podziwiamy liczne dziedzińce, z których każdy ma swoją nazwę, oraz kościół Św.Janów’
Uniwersytet Wileński należy do najstarszych uczelni w Europie Wschodniej. Teren Uniwersytetu Wileńskiego kształtował się w ciągu kilku stuleci, dlatego są tu zarówno budynki gotyckie i renesansowe, jak też barokowe i klasycystyczne. Swoistego kolorytu nadają uczelni arkady i galerie oraz trzynaście wewnętrznych dziedzińców.
/ Organy w kościele Św. Janów na terenie Uniwersytetu, na których jako organista grał Moniuszko. Później został dyrygentem w teatrze wileńskim./
Absolwentami tego Uniwersytetu byli między innymi: Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Joachim Lelewel czy Czesław Miłosz, a także wielu innych.
/tablica pamiątkowa na terenie U. W./
Żeby było śmieszniej, Adam Mickiewicz na I roku studiował matematykę. Stwierdził jednak, że paniom bardziej podobają się wiersze (zwłaszcza romanse), a że był dość kochliwy, więc zmienił całkowicie swoje aspiracje.
Odwiedzamy także Muzeum Adama Mickiewicza. Mieści się ono w mieszkaniu przy zaułku Bernardyńskim na Starym Mieście, gdzie od Wielkanocy do czerwca 1822 r. żył poeta. W tym mieszkaniu Mickiewicz pracował nad I tomem “Ballad i romansów” oraz II i IV częścią “Dziadów”. Zredagował także „Grażynę”. Dowcipni mówią, że Mickiewicz w tym domu wykończył Grażynę.
O kościołach napisałam niewiele, ale chciałabym wspomnieć szczególnie o jednym, kościele Św. Anny. Jest to przepięknej urody mały kościółek stojący w jednym z zakoli Wilenki. Budowla reprezentuje późny gotyk, zwany „gotykiem płomienistym”. Prosta konstrukcja, ale obficie udekorowana płaskorzeźbami i elementami ornamentyki przypominającymi płomienie.
W tym pięknym zakątku, na skwerku przy kościele Św. Anny i kościele Bernardynów, wzniesiono pomnik Adama Mickiewicza. Pomnik przedstawia młodzieńczą postać poety z twarzą zwróconą w kierunku miasta. Obok pomnika umieszczono sześć płaskorzeźb przedstawiających sceny z „Dziadów”
Do Adama Mickiewicza chcieliby przyznawać się i Litwini, i Białorusini, i oczywiście Polacy. Żartobliwie się mówi, że „Adam Mickiewicz to białoruski poeta mieszkający na Litwie i piszący po polsku.”
A oto inny ślad po Adamie Mickiewiczu:
W Wilnie mieszkał również Juliusz Słowacki:
Ważnym punktem naszego zwiedzania Wilna tego dnia były odwiedziny dzielnicy: Republika Zarzeczańska – Uzupio.
Zarzecze jest jedną z najstarszych dzielnic Wilna, to miejsce kontrastów; nazywa się je „wileńskim Monmartre” . Kiedyś bardzo zaniedbana, strasząca zniszczonymi domami, oknami i drzwiami zabitymi deskami, siedlisko biednych studentów i artystów. Obecnie wyjątkowo modna dzielnica, którą upodobała sobie wileńska bohema artystyczna.
Niemal na każdym kroku widać, że ściany kamienic są ulubioną sztalugą mieszkających tu twórców. Kolejne zakręty wąskich, brukowych uliczek, a także brzegi rzeki , odkrywają liczne obrazy, rzeźby i instalacje, które są uosobieniem sztuki alternatywnej, a często bardzo alternatywnej.
Przekraczając most na Wilence trzeba porzucić utarte schematy myślenia. Mieszkańcy półwyspu, jak na artystów przystało, postanowili wymknąć się wszelkim normom tworząc Niezależną Republikę Zarzecza. Niepodległość ogłosili w Prima Aprilis, 1 kwietnia 1997 roku. Parlament Zarzecza znajduje się w restauracji, bo najważniejszą wartością tej Republiki jest wolność.
Niezależna Republika Zarzecza rządzi się swoimi prawami i są to prawa wyjątkowe. Posiada odrębny hymn, flagę, walutę „euro-užas”, armię, ale przede wszystkim niepowtarzalną konstytucję, która została przetłumaczona na ponad 20 języków, w tym na język polski. Jej postanowienia wiszą przy ulicy Paupio, spisane na wielkich lustrzanych tablicach, by każdy mógł się w nich przejrzeć.
Dotrzemy do nich mijając rzeźbę patrona dzielnicy, Anioła Zarzecza, który symbolicznie ma łączyć niebo z ziemią.
Nie odmówię sobie przytoczenia treści tej konstytucji, gdyż jest wyjątkowa i każdy z nas powinien również się nią kierować.
Treść konstytucji Republiki Zarzecza:
- Człowiek ma prawo mieszkać nad Wilenką, a Wilenka przepływać obok człowieka.
- Człowiek ma prawo do ciepłej wody, ogrzewania w zimie i do dachu z dachówek.
- Człowiek ma prawo umrzeć, ale nie jest to jego obowiązkiem.
- Człowiek ma prawo do błędów.
- Człowiek ma prawo do wyjątkowości.
- Człowiek ma prawo kochać.
- Człowiek ma prawo być niekochany, ale niekoniecznie.
- Człowiek ma prawo być nieznany i niewybitny.
- Człowiek ma prawo do lenistwa i nicnierobienia.
- Człowiek ma prawo kochać kota i opiekować się nim.
- Człowiek ma prawo opiekować się psem do końca życia (swego lub psa).
- Pies ma prawo być psem.
- Kot nie ma obowiązku kochać swego pana, ale powinien pomóc mu w trudnej chwili.
- Człowiek ma prawo czasami nie wiedzieć, czy ma obowiązki.
- Człowiek ma prawo wątpić, ale nie jest to jego obowiązkiem.
- Człowiek ma prawo do szczęścia.
- Człowiek ma prawo do nieszczęścia.
- Człowiek ma prawo do milczenia.
- Człowiek ma prawo do wiary.
- Człowiek nie ma prawa do przemocy.
- Człowiek ma prawo uświadomić sobie swoją małość i wielkość.
- Człowiek nie ma prawa porywać się na wieczność.
- Człowiek ma prawo rozumieć.
- Człowiek ma prawo niczego nie rozumieć.
- Człowiek ma prawo być różnej narodowości.
- Człowiek ma prawo obchodzić swoje urodziny albo ich nie obchodzić.
- Człowiek powinien pamiętać, jak się nazywa.
- Człowiek może się dzielić tym, co ma.
- Człowiek nie może się dzielić tym, czego nie ma.
- Człowiek ma prawo mieć braci, siostry i rodziców.
- Człowiek może być wolny.
- Człowiek jest odpowiedzialny za swoją wolność.
- Człowiek ma prawo płakać.
- Człowiek ma prawo być niezrozumianym.
- Człowiek nie ma prawa zrzucać winy na innych.
- Człowiek ma prawo do indywidualizmu.
- Człowiek ma prawo nie mieć żadnych praw.
- Człowiek ma prawo się nie bać.
NIE ZWYCIĘŻAJ
NIE BROŃ SIĘ
NIE PODDAWAJ SIĘ
A jeśli chcielibyście stać się chociaż na chwilę obywatelami tego niezwykłego miejsca, nie musicie się martwić o formalności.
Jak rzecze ‚premier’ zarzeczańskiej republiki, Sakalas Gorodeckis – „Nasza republika nie jest pojęciem geograficznym; można mieszkać w Kownie lub w Nowym Jorku i być jej obywatelem, jeżeli tak uznasz.”
/Mimo, że nie wszystkie budynki na Zarzeczu są odnowione, to jednak są pięknie udekorowane, a okna zdobią wileńskie aniołki/
Ostatnim etapem zwiedzania w dzisiejszym dniu była Góra Trzykrzyska, na którą troszeczkę podjechaliśmy, a troszeczkę się powspinaliśmy, ale było warto! Stojąc na tarasie widokowym na Górze Trzech Krzyży można zapomnieć o całym świecie. Przepiękny widok na całe Wilno zapiera dech w piersiach.
Na Górze Trzykrzyskiej, zwanej również Łysą, wznosił się w średniowieczu Krzywy Zamek. W 1390 roku został on zajęty i spalony przez Zakon Krzyżacki. Zamek nie został w późniejszych latach odbudowany lecz na jego miejscu pojawił się pomnik Trzech Krzyży.
Trzy białe, potężne krzyże są nie tylko symbolem Wilna, ale też pomnikiem tożsamości narodowej i walki z okupacją. Z Góry Trzech Krzyży całe Wilno widać jak na dłoni. Właśnie dlatego przychodzą tu turyści, nowożeńcy chcący upamiętnić najważniejsze chwile w życiu czy romantycy pragnący obejrzeć zachód słońca. Tutaj także ogląda się loty balonów, gdyż Litwa jest światowym liderem w lotach balonami na ogrzane powietrze. Nam też się udało trafić w Wilnie na przepiękne balony nad miastem.
Dzień zakończyliśmy obiadokolacją, na której nie było tradycyjnych dań. Co prawda zupa nazywała się soljanka, ale była to raczej woda z przepłukania garnka z kilkoma ziemniakami 🙂
DZIEŃ III
TROKI
„(…) być w Wilnie, a nie znać Trok, to tak jak być w Rzymie,
A papieża nie widzieć”
/Edward Pawłowicz „Wspomnienia znad Wilii i Niemna”/
Nieopodal Wilna, w bogatym w jeziora zakątku (jest ich aż 32), leżą Troki – średniowieczna stolica Litwy. Dumą tego miejsca jest zamek, malowniczo położony na jednej z wysp jeziora Galwe. Pamięta czasy wielkich książąt litewskich – został wzniesiony przez Wielkiego Księcia Litewskiego Kiejstuta i jego syna Witolda. Był podobno zbudowany na wzór zamku w Malborku i nigdy nie został zdobyty przez wroga.
Z Wilna do Trok jest ok. 30 km. Tutaj pod koniec XIV wieku Wielki Książę Litewski Witold przywiózł kilkaset rodzin karaimskich z Krymu. Zostali sprowadzeni na tereny dzisiejszej Litwy, gdyż Witold nie wierzył swoim ludziom i postanowił otoczyć się Karaimami. Na co dzień posługiwali się oni językiem wywodzącym się z rodziny języków tureckich, co pozwalało Wielkiemu Księciu Litewskiemu kontaktować się nawet z Tatarami.
Niezwykle uzdolnieni wojskowo, sumienni i wierni słudzy osiedlili się między dwoma zamkami Wielkiego Księcia w pobliżu jeziora Galwe. Stanowili jego przyboczną gwardię.
Dziś w całej Litwie żyje ich ok. 250.
Karaimi to bardzo zamknięta grupa, dla której świętym dniem jest sobota. Ich religia opiera się tylko i wyłącznie na Starym Testamencie. Nie uznaje Nowego Testamentu, Koranu ani Talmudu.
Żeby być Karaimem, trzeba się nim urodzić. Nie da się wstąpić do ich wspólnoty religijnej. W związku z tym religia pozostaje hermetyczna.
Zgodnie z tradycyjną architekturą, domy są podłużne, część frontowa ma trzy okna. Tu nie ma wyjątku. Legenda głosi, że „jedno okno dla Boga, jedno dla Księcia Witolda, jedno dla Gospodarza”.
Choć minęło sześć wieków odkąd Książę Witold przywiózł Karaimów na tutejsze ziemie, tradycja jest zachowana, a o księciu mówi się z należytym szacunkiem, który za każdym razem słychać w głosie.
Posmakowaliśmy także przysmaku karaimskiego. Były to kibiny , czyli pierogi z ciasta drożdżowego w formie półksiężyca, nadziewane krajaną baraniną lub wołowiną i pieczone w piecu. Do nich podano nam w garnuszku rosół.
W Trokach kupiliśmy także chleb litewski bardzo charakterystyczny i smaczny.
Niektórzy popłynęli w rejs statkiem dookoła zamku. Ja z koleżanką zwiedziłyśmy Troki – miasteczko oraz odwiedziłyśmy kościół farny, w którym znajduje się obraz Matki Bożej Trockiej. Obraz ten pochodzi z II połowy XVI wieku, choć według legendy jest darem cesarza Bizancjum Manuela II dla Witolda z okazji jego chrztu. Przed trockim obrazem Matki Bożej modlili się podobno: Stefan Czarniecki, król Jan Kazimierz oraz król Jan III Sobieski.
CMENTARZ NA ROSSIE
Po powrocie z Trok do Wilna jedziemy jeszcze zobaczyć słynny cmentarz na Rossie.
Jeśli nekropolię można rozpatrywać w kategoriach estetycznych, to cmentarz na Rossie jest miejscem wyjątkowo pięknym. Strome wzgórza gęsto usiane nagrobkami, omszałe tablice, przechylone krzyże, wysmukłe brzozy i dorodne dęby… wspaniały . klimatyczny, skłaniający do zadumy.
Cmentarz na Rossie w Wilnie jest niezwykle ważnym dla Polaków miejscem, silnie związanym z historią Rzeczypospolitej. Zaliczany jest do jednej z najważniejszych narodowych nekropolii. W skład cmentarza wchodzą niezwykle klimatyczna Stara Rossa (1769 r.), Nowa Rossa (1847 r.) oraz Cmentarz Wojskowy z 1920 r. i Mauzoleum Matka i Serce Syna (1936 r.), gdzie pochowana jest Maria z Bilewiczów Piłsudska oraz serce jej syna – Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Wchodząc na cmentarz od razu rzuca nam się w oczy właśnie ta część, w której pochowana jest matka Piłsudskiego, a w jej nogach leży jego, Marszałka, serce. Co ciekawe, to sam marszałek zadecydował, że jego serce ma zostać wyjęte z ciała i przewiezione w to właśnie miejsce, do Wilna, do matki. Ma spocząć obok matki i blisko żołnierzy, którzy umożliwili mu dojście do władzy.
Tuż nad grobem Piłsudskiego zaczyna się właściwy cmentarz, to tu wzdłuż murów ciągnie się Aleja Profesorska, gdzie spoczywają najznamienitsi obywatele Wilna z profesorami Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie na czele. Nie są to bardzo bogato zdobione pomniki, ale to co rzuca się w oczy to język polski obecny na niemalże wszystkich nagrobkach. Tu również leży brat Piłsudskiego – Adam Piłsudski, jego pierwsza żona Maria z Koplewskich – Piłsudska i tuż przy niej jego siostra Ludwika Majewska, a także groby młodszego rodzeństwa J. Piłsudskiego, zmarłych w niemowlęctwie – Piotrusia i Teoni.
Na tym cmentarzu jest pochowany ojciec Juliusza Słowackiego – Euzebiusz Słowacki oraz Joachim Lelewel.
Niestety, cmentarz na Rossie się rozpada. Litwini nie za bardzo przejmują się grobami Polaków. Rzecz jasna są nagrobki, które zostały wyremontowane, które odzyskały dawny blask dzięki kwestom dokonywanym na polskich cmentarzach podczas Wszystkich Świętych. Nie bez znaczenia jest pomoc ambasady Polski oraz darczyńców prywatnych. Istnieje również Towarzystwo Ratowania Cmentarza na Rossie, opiekujące się niszczejącymi grobami. To wszystko jednak, to jest tylko kropla w morzu potrzeb!
Na jednym z grobów znalazłam tabliczkę upamiętniającą mecenasa renowacji pomnika i okazało się, że to osoba prywatna, a jest nią Ryszard Rynkowski. Wyłożył pewnie niemałą kwotę na ocalenie pomnika jednego ze słynnych europejskich gitarzystów – Marka Sokołowskiego.
Warto wspomnieć o słynnym na cmentarzu pomniku Anioła Śmierci – jest to nagrobek Izabeli Salmonawiczówny z 1903 roku. Czarny Anioł smutno spogląda w dół na rozsypujące się nagrobki.
/Cmentarze – Witold Hulewicz/
„Wileńskie cmentarze mają pejzaż gór,
Umarli tu jeden ponad drugim leżą,
Szczeble innemi miarami się mierzą;
Nad zapomnianym kwitną wiecznie pomne bzy,
Nędzarz może górować nad panem Becu –
wszystkie widma czekają, aż zapieje kur.”
Tego dnia zobaczyliśmy jeszcze kościół Św. Piotra i Pawła i udaliśmy się na pyszną obiadokolację. Tym razem uraczono nas litewskimi smakołykami:
– przepyszny barszcz
– bliny żmudzkie (z gotowanych ziemniaków) nadziewane mięsem
– i deser w postaci ciasta czekoladowego, kawa, herbata
DZIEŃ IV
DRUSKIENNIKI
Druskienniki to litewskie uzdrowisko o wyjątkowym mikroklimacie, 60 km od granicy Polski. Niejeden pokochał już to małe miasteczko otoczone lasami Puszczy Orańsko – Druskiennickiej, położone nad szeroko rozlanymi wodami Niemna. Atuty tego miejsca to: czyste jonizujące powietrze przepełnione aromatem sosnowych lasów, jeziora i dziewicza przyroda, źródła wód mineralnych oraz lecznicze borowiny.
Druskienniki, to również raj dla wielbicieli wodnych szaleństw. Funkcjonuje tu Aquapark, jeden z największych w Europie. Ekstremalne zjeżdżalnie, wartkie prądy i morskie fale, rewelacyjna strefa zabaw dla dzieci z morskim piaseczkiem oraz ponad 20 łaźni w różnych stylach świata. Niektórzy tylko po to tu przyjeżdżają. My przyjechaliśmy do Druskiennik ok. godziny 10 i zaraz większość wycieczki skierowała się do przystani, skąd miał mieć początek rejs statkiem po Niemnie.
/widok na Niemen/
Ja z koleżanką, jak zwykle, wolałyśmy więcej czasu poświęcić na zwiedzanie uzdrowiska. Obeszłyśmy w czasie rejsu większość miasteczka podziwiając miejscowe sanatoria, zabytkowe domy, Aquapark i piękny park nad Niemnem.
/zabytkowe wille/
Gdy rejs się zakończył zwiedzaliśmy Druskienniki z przewodnikiem.
Tradycje uzdrowiska są tu pielęgnowane od ponad dwustu lat. W 2013 roku Druskienniki obchodziły 220 rocznicę powstania uzdrowiska. Nazwa Druskienniki związana jest ze źródłami słonej wody, sól po litewsku to druska, a Druskininkai to osoby zajmujące się wydobywaniem soli (złoża znajdują się pod miasteczkiem).
Nad brzegiem Niemna znajduje się ukryty cel podróży do Druskienników wszystkich kobiet – źródło piękności. Od razu przestrzegam, że ze źródełka nie należy pić (można przepłukać bolące gardło), a jedynie obmyć te miejsca, które mają stać się piękne (teraz oczywiście jestem piękna).
Podczas spaceru po Druskiennikach zwróciliśmy uwagę na „niebieski kościółek” niedaleko centrum i muzycznej fontanny. Jest to Cerkiew Prawosławna „Radość wszystkich strapionych”. Cerkiew została wybudowana w 1865 roku na zamówienie Gubernatora Grodna, ze względu na coraz większą ilość kuracjuszy przyjeżdżających z Rosji w tamtym okresie.
Druskienniki położone są na skraju Dżukijskiego Parku Narodowego, nad Niemnem, w miejscu gdzie wpływa do niego Rotniczanka. Rotniczanka pozostałaby pewnie w wyobrażeniu Polaków przybywających dziś w te okolice mało znaczącą smródką, gdyby nie fakt, iż właśnie w miejscu gdzie zasila ona wody Niemna stała chata, w której zwykł się zatrzymywać Józef Piłsudski. Marszałek bardzo sobie chwalił te strony, gdyż właśnie tu zapoznał się z jedną ze swoich pięciu miłości życia, dr Eugenią Lewicką.
Druskienniki odwiedzał także król Stanisław August Poniatowski, Ignacy Kraszewski, Stanisław Moniuszko czy Eliza Orzeszkowa.
Różne były koleje losu tego miasteczka, zmieniało swoją przynależność państwową, ale dzisiaj na ulicach i w rozmowach słychać język litewski, rosyjski i polski. Mieszkańcy jednak nie lubią mówić o przeszłości, patrzą w przód, a znajomość języków tłumaczą wzmożonym ruchem turystycznym.
I tak dobiegła końca moja wyprawa na Litwę.
PODSUMOWANIE – UWAGI OGÓLNE
Można jechać na Litwę prywatnie, ale myślę, że bez przewodnika nie można wiele zobaczyć i dowiedzieć się. Możemy oczywiście poczytać przewodniki, jednak przewodnicy po mieście mają swoje upodobania, swoje charaktery, sposoby przekazywania wiadomości, które też mają wpływ na odbiór miejsc, w których jesteśmy. Znają też wiele ciekawostek, którymi ubarwiają swoje opowieści.
Gdy nasz przewodnik p. Jarek zaczął opowiadać, to pierwsze moje wrażenie nie było zbyt pozytywne. Wydawało mi się, że strasznie wolno mówi, do tego zaciągał, jak to kresowiak i nie bardzo mogłam się skupić. Później jednak to doceniłam. Dzięki niemu nasze zwiedzanie nie było „owczym pędem”, tylko smakowaliśmy i delektowaliśmy się miejscami, po których nas oprowadzał i o których nam opowiadał.
Być może to wiecie, ale ja pierwszy raz byłam na wycieczce z biurem podróży i pierwszy raz się z tym spotkałam. Teraz uczestnicy wycieczek (chyba w większości biur podróży) dostają tzw. audiogajdy (audioguide) do zwiedzania grupowego, czyli elektroniczne odbiorniki ze słuchawką, i nie trzeba się już kurczowo trzymać przewodnika. Można oddalić się, zrobić zdjęcie, a w słuchawce cały czas słyszymy, co przewodnik do nas mówi. Bardzo mi się to podobało.