… czyli wypad na łono, a nie pieczenie mięsa w ogródku.

Zacznijmy od definicji i odmian słowa majówka.

Słowem jest to wycieczka za miasto autobusem lub pociągiem podmiejskim, autem lub na rowerach, z własnym prowiantem, napojami, a także kocem, składanym leżakiem, hamakiem, namiotem, rzadziej przyczepą kempingową. Majówka to nie tylko wyjazd na działkę rekreacyjną, ale głównie wyprawa w nieznane okolice bliższe lub nieco dalsze. Przeważnie na tereny zalesione i piaszczyste, nad rzekę lub rzeczkę, w krzaczki lub na plażę nad Wisłą. Za każdym razem w inne miejsce, by było atrakcyjniej i ciekawiej.

Dawniej, najliczniej odwiedzanymi okolicami Warszawy były Bielany i miejscowości na linii otwockiej (Anin, Miedzeszyn, Międzylesie, Falenica, Otwock), a zwłaszcza zalesione i piaszczyste brzegi rzeczki Świder. Ponieważ były to głównie wyprawy jednodniowe, więc nie oddalano się dalej niż 50 km., by nie tracić zbyt wiele czasu na przejazdy.
Popularne były też spacery statkiem po Wiśle, wyprawy statkiem do Młocin lub nad Zalew Zegrzyński., aż do Serocka.

.W czasach, gdy nie było wolnych sobót, majówki odbywały się w niedziele lub w dni wolne od pracy.

Zazwyczaj w majówce brali udział członkowie jednej rodziny, z dziadkami i babciami włącznie. Czasami umawiali się, dla towarzystwa, z innymi krewnymi lub znajomymi.
Każda ekipa miała własny prowiant w koszach i przynajmniej koc. Zawartość koszyka stanowiły obowiązkowo jaja na twardo, twarożek ze szczypiorem, masło w słoiku z wodą, sucha kiełbasa, rzodkiewki, ogórki, sałata, ciasta własnego wypieku i kompoty z rabarbaru lub jabłek. Czyli takie przekąski, które były łatwe w transporcie i odporne na ciepło. Przeważnie, zaraz po przybyciu rozpoczynała się konsumcja zbiorowa, częstowano się nawzajem i degustowno zwłaszcza ciasta i kompoty. Panowie, jeśli nie przybyli autem, sączyli nieco mocniejsze kropelki. Dorośli kontynuowali imprezę w cieniu, panie łapały brąz, a dzieci bawiły się, grały w piłkę lub pluskały się w płytkim nurcie Świdra.
Oczywiście fotografowano, a nawet filmowano pozowane i przypadkowe sceny, z opalaniem w cieniu, pływaniem żabką, nurkowaniem w wodzie do kolan… włącznie.
Najpóźniej o zachodzie Słońca trzeba było zwijać obóz i wracać do domu.

Oglądając fotografie z tych wycieczek mile wspominam te czasy, nie brakowało też przygód, które trudno zapomnieć.